![]() |
Tajlandia
2012 3
dni w Bangkoku + rejs z Phuket 10.11
- 24.11.2012 s/y Hugo, s/y Cervantes (Harmony 47) Bangkok,
Phuket, James Bond Island, Pan Yi, |
||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
jachty: |
s/y Hugo, s/y Cervantes (Harmony 47, dł. 14m) |
||||||||||||||||
skład załogi: |
s/y Hugo: Małgorzata Talar (kpt.), Juliusz Strawiński (z-ca kpt.), Krzysztof Rybicki (of.I), Anna Brzezińska (of.II), Janusz Nestorowicz (of.III), Elżbieta Nabiałek, Beata Małecka, Piotr Brzeziński, Marian Herbinger s/y Cervantes: Jerzy Bagiński (kpt.), Agata Pyziak (z-za kpt.), Dariusz Hanczak (of.I), Jerzy Talar (of.II), Mirosław Kielecki (of.III), Kamila Templin - Grzenkowitz, Tomasz Talar, Agnieszka Klecha, Piotr Gmytrasiewicz |
||||||||||||||||
pobyt w Bangkoku | 10.11 - 14.11.2012 | ||||||||||||||||
data
i port zaokrętowania: |
14.11.2012 Yacht Haven Marina (Phuket) | ||||||||||||||||
data
i port wyokrętowania: |
24.11.2012 Yacht Haven Marina (Phuket) | ||||||||||||||||
odwiedzone
porty: |
Koh
Hong - Koh Phing Kan (James Bond Island) - Koh Pan Yi (muzułmańska wioska
na wodzie) - Koh Hong (Krabi) - Koh Dam Khwan - Ao Nui (Phi Phi) - Ao
Yongkasem (Monkey Beach Phi Phi) - Ton Sai Bay (Phi Phi) - Viking Cave
(Phi Phi Lee) - Hong Pileh (Phi Phi Lee) - Maya Bay (Koh Phi Phi Lee)
- Koh Ha Yai - Koh Racha Yai - Koh Rang Yai (Wyspa perłowa)
|
||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
Wspomnienia
z rejsu...
|
|||||||||||||||||
Nasza ekipa => załogi jachtów s/y Hugo i s/y Cervantes
|
|||||||||||||||||
Żeglowaliśmy w dwa jachty... => s/y Cervantes (Harmony 47)
|
|||||||||||||||||
...i s/y Hugo (Harmony 47)
|
|||||||||||||||||
...dzielna załoga pontonu z s/y Cervantes..
|
|||||||||||||||||
...i również dzielna załoga pontonu s/y Hugo
|
|||||||||||||||||
...nasz pierwszy nocleg na kotwicy w przepięknych okolicznościach przyrody => Koh Hong
|
|||||||||||||||||
...o wysokiej wodzie (a pływy dochodzą tu nawet do 3m!)- można przepłynąć pontonem na drugą stronę!
|
|||||||||||||||||
...następny nasz cel => James Bond Island (Koh Phing Kan)
|
|||||||||||||||||
...dopływamy do James Bond Island...
|
|||||||||||||||||
...piękne widoki!
|
|||||||||||||||||
....i nasze James Bond'y :-)
|
|||||||||||||||||
...a niedaleko nasze jachty na kotwicy...
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
...z Wyspy James'a Bonda pożeglowaliśmy jeszcze dalej na północ...
|
|||||||||||||||||
...do wioski muzułmańskiej na wodzie: Koh Pan Yi
|
|||||||||||||||||
....stanęliśmy a long side do siebie i do pływającego pomościku przed restauracją...
|
|||||||||||||||||
...prądy były tam niesamowite! pływ półdobowy >4m!
|
|||||||||||||||||
...zorganizowaliśmy sobie wycieczkę lokalną motorówką po lasach mangrowych...
|
|||||||||||||||||
...nie tylko lasy mangrowe ciekawie wyglądały, ale jaskinie z nawisami w przeróżnych kształtach również!
|
|||||||||||||||||
kpt. Jurek przejął stery lokalnej motorówki i wprowadził pojazd na "jajeczko" do miejsca wyokrętowania naszej ekipy...
|
|||||||||||||||||
kpt. Małgorzata również próbowała swych sił... trzeba przyznać, iż nielada wyzwaniem jest sterowanie taką "motoróweczką" ! Zabawa wyśmienita!
|
|||||||||||||||||
...na noc wróciliśmy do wioski...
|
|||||||||||||||||
...z powodu braku wiatru i fali oraz potrzeby integracji => stworzyliśmy katamaran :-)
|
|||||||||||||||||
...nie jeden chciałby się teraz do nas przyłączyć! Prawda!!!
|
|||||||||||||||||
...po drodze stanęliśmy jeszcze w północnej części Koh Hong (Krabi) i pontonem wpłynęliśmy do środka wielkiej laguny z całkiem wąskim wejściem...
|
|||||||||||||||||
...a na noc na boi przy Koh Hong (archipelag Krabi)
|
|||||||||||||||||
....super miejsce i w końcu czysta woda!
|
|||||||||||||||||
...cieplutko :-)
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
...ruszyliśmy dalej wcześnie nad ranem, wschód słońca na wodzie...
|
|||||||||||||||||
...postój na kotwicy przy Koh Dam Khwan (ze "znikającym" sand bank'iem łączącym obydwie części wyspy)
|
|||||||||||||||||
...chodzi o to, że wraz z przypływem - przejście plażą było zalewane...
|
|||||||||||||||||
...aż w końcu w ogóle zniknęło (po kilku godzinach przy odpływie - znów sie pojawiało)
|
|||||||||||||||||
...superkowo!
|
|||||||||||||||||
...płyniemy w stronę Phi Phi - po drodze mijając "Chicken Island" (Wyspa Kurczakowa)
|
|||||||||||||||||
...pozdrawiamy dzielną zalogę s/y Cervantes, która pierwsza dopłynęła do Phi Phi...
|
|||||||||||||||||
...i płyniemy do kolejnej zatoczki Phi Phi - przepięknej Ao Nui
|
|||||||||||||||||
Ao Nui (Phi Phi)
|
|||||||||||||||||
...a tam tak wiele ryb... wystarczy wrzucić kwałek chleba i robi się dyskoteka :-)
|
|||||||||||||||||
...z następnej zatoczki na Phi Phi (Ao Yongkasem => Monkey Beach) - w końcu postawiliśmy żagle :-)
|
|||||||||||||||||
...dopływamy do głównej zatoki Phi Phi - Ton Sai Bay
|
|||||||||||||||||
...ogólnie nie ma miejsca na bojach, ale przychylność Tajlandczyków jest przeogromna, więc a long side to łodzi nurkowej rozwiązuje problem..
|
|||||||||||||||||
...zwiedzamy Phi Phi...
|
|||||||||||||||||
...z Phi Phi udajemy się do Phi Phi Lee...
|
|||||||||||||||||
...po drodze przepływamy obok jaskini Wikingów (w której mieszkają ludzie!)
|
|||||||||||||||||
...i lądujemy w Zatoce Maya Bay (Phi Phi Lee)
|
|||||||||||||||||
...na tej dokładnie plaży kręcony był film "The Beach" z Leonardo di Caprio
|
|||||||||||||||||
...fajnie tu!
|
|||||||||||||||||
...zachód słońca niezapomniany!
|
|||||||||||||||||
...następnego dnia zostawiamy pod opieką dzielnych współzałogantów nasze jachty w Maya Bay i...
|
|||||||||||||||||
...organizujemy dzień nurkowy dla chętnych!
|
|||||||||||||||||
...zaliczyliśmy dwa piękne nurkowania!
|
|||||||||||||||||
...a na wieczór dopłynęliśmy do Koh Ha Yai...
|
|||||||||||||||||
...poza naszymi dwoma jachtami stała jeszcze jedna żaglówka, poza tym nikogo... a dookoła woda...
|
|||||||||||||||||
...podwodny świat na Koh Ha Yai to istny raj!
|
|||||||||||||||||
...maska i rurka w zupełności wystarczyły...
|
|||||||||||||||||
...i dodatkowo w tych niesamowitych okolicznościach - Janusz obchodził imieniny!
|
|||||||||||||||||
...ciężko było stąd wypływać... ale cóż... za to czekała nas świetna żegluga do Koh Racha Yai !
|
|||||||||||||||||
...w knajpie na plaży Tom Bam Bou Bar na Racha Yai uczciliśmy porządnie imieniny Janusza! Zdjęcie zrobione już rano z tegoż baru... reszta się nie nadaje do publikacji :-) ale się świetnie bawiliśmy!
|
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
...dalej popłynęliśmy do Wyspy Perłowej => Koh Rang Yai
|
|||||||||||||||||
Z Wyspy Perłowej wróciliśmy już do Grand Harbour Marina (Phuket), gdzie uzupełniliśmy paliwo, zdaliśmy jachty i wybraliśmy się do lokalnej knajpy na pożegnalną kolację! Było pysznie!
|
|||||||||||||||||
...a kto miał okazje zostać dłużej na Phuket - zaliczył jeszcze wycieczkę na słoniach :-)
|
|||||||||||||||||
W Bangkoku wiele zobaczyliśmy, każdego dnia zwiedzaliśmy najciekawsze zakątki miasta, łaziliśmy po bazarach i jedliśmy tanie, ale jakże pyszne jedzenie. Z Bangkoku liniami AirAsia polecieliśmy na Phuket, skąd 11 dni żeglowaliśmy po przepięknym akwenie, penetrowaliśmy świat podwodny, łowiliśmy ryby, nurkowaliśmy, zaprzyjaźnialiśmy się z miejscową uprzejmą ludnością. Wszędzie nas miło witano, a i my z wielkim zaciekawieniem poznawaliśmy kolejne miejsca, potrawy, zwyczaje Tajlandczyków... Wracamy koniecznie tu za rok! Jeszcze wiele zostało do zobaczenia! Z żeglarskimi pozdrowieniami Małgorzata Talar fot. uczestnicy rejsu |
|||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||
Tajlandia 2012 - relacja z rejsu po niebiańskich plażach - autor: Agata Pyziak Sobota 10.11/Niedziela 11.11.2012 - Środa 14.11. "Prosimy o zapięcie pasów, ustawienie foteli do pozycji pionowej, zamkniecie stolików. Lądujemy w Bangkoku". Nareszcie. Ile czasu i z jaką tęsknotą czekaliśmy na to zdanie kapitana lotu! Niektórzy już od maja, kiedy to organizatorka rejsu, Gosia Talar, zaprosiła nas na tą niezwykłą wyprawę.
W Bangkoku byliśmy rano w niedzielę. Wilgotność dużo ponad 80%, temperatura na bank powyżej 30st.C. Dwie bajecznie kolorowe taksówki zawiozły nas do hotelu w centrum miasta. Hotelik może nie klasy de lux, ale z jedną ogromną zaletą: klimatyzacją! Większa część załogi od razu ruszyła w miasto. Mieliśmy na zwiedzenie trzy dni, więc każdy ułożył sobie ambitny plan, żeby zobaczyć jak najwięcej.
Ale najważniejszym spoiwem tej mieszanki dumnej historii z prozą codziennego życia są Tajowie: mali, cisi, pracowici, życzliwi, pobożni, szanujący turystów. Co nas uderzyło to to, że Tajowie jedzą praktycznie cały dzień. W parku o siódmej rano, na ulicy o dziewiątej, na posterunku policji o dziesiątej, w stróżówce przed wejściem do muzeum o dwunastej, na łodziach, na straganach z jedzeniem, spod lady w sklepie, w salonie masażu stóp, w nocy-wszędzie i o każdej porze. A jedzenie mają boskie-trzeba przyjechać, żeby poczuć kompozycję ich przypraw: trawy cytrynowej, curry, tamaryndu i oczywiście ostrej papryczki.
Zwiedziliśmy kompleks pałacowy króla, świątynie z posągami buddy leżącego, siedzącego, stojącego, poznaliśmy historię Jima Thompsona, który rozsławił na cały świat cudowny tajlandzki jedwab naturalny, oglądaliśmy tradycyjne tańce w świątyniach pełnych modlących się Tajów, byliśmy na słynnej Kokosan - ulicy knajpek i straganów, jedliśmy świeże owoce, szaszłyczki z mięsa, ale znaleźli się desperaci, którzy schrupali czarnego skorpiona, dzikie muchy w liściach bananowca, smażoną szarańczę, świerszcze, białe tłuste robale z czarnymi łebkami i inne pyszności, które co prawda były martwe, ale nadal (jak dla mnie) obrzydliwe.
W
środę teleportowaliśmy się tajskimi liniami Air Asia do Phuket (tak
śliczne stewardesy, że po raz pierwszy pożałowałam, że też jestem
kobietą). Odbiór łódek o wdzięcznych imionach: Hugo i Cervantes okazał
się niezłym wyzwaniem, a to za sprawą antypatycznego Denisa (Australijczyk?),
który lekceważył nasze uwagi co do stanu technicznego. Bez trudu doprowadził
Gosię do punktu wrzenia (co nie jest łatwe) i zapracował sobie na
interwencję u właściciela czarterodawcy. Już wyjeżdżając dowiedzieliśmy
się, że był tak cenionym pracownikiem, że nie przetrwał 3-miesięcznego
okresu próbnego i wyleciał z hukiem.
Czwartek, 15.11.
Łachy piachu, pływy do 4 metrów, mętna woda, prądy pływowe i przeciętna głębokość od 3 do 10m dostarcza sternikom od samego początku sporo dodatkowych emocji. Acha, i zero wiatru. Morze nie tknięte nawet mini-zefirkiem.
I tak jest super. I upał. Piątek, 16.11.
Dobrze, że erę 36-zdjęciowych klisz fotograficznych mamy za sobą. Dopływamy do tej prawdziwej wyspy Jamesa Bonda, o czym świadczy ruch łódek jak samochodów w centrum miasta. Duże, małe, wypasione, tubylcze, białe i kolorowe, podpływają do maleńkiej plaży, wypluwają z brzuchów zastępy szarańczy obwieszonej aparatami fotograficznymi, a inne połykają tych co wracają. Istny McDonald na wodzie. Hollywood nie raz korzystał z uroków Tajlandii. Filmom wyszło to na dobre, Tajlandii nie.
Niezwykłe w kraju, gdzie 95% ludzi wyznaje buddyzm, a jedynie 4,6% islam. Jemy przepyszny obiad i ruszamy w podróż po kanałach lasów mangrowych. Wsiadamy na jedną z tzw. long-tail boat. Nazwa "długi ogon" pochodzi od długiego wału poza rufą łodzi, na końcu którego jest śruba. Łódź jest długa i wąska, ale dźwiga w tylnej części monstrualnych rozmiarów silnik. Cięgno gazu to bawełniany sznureczek naciskany raz po raz kciukiem sternika, sprzęgło to kawałek metalowej pałeczki, która przy zmianie pozycji wydaje odgłos jakby ktoś soczyście zaciągnął charcząco nosem, a do zmiany kierunku trzeba przekręcić całego tego warczącego potwora przy pomocy rurki wetkniętej gdzieś w jego trzewia. Podróż jest tajemnicza i piękna.
Sobota, 17.11.
Niedziela, 18.11.
Wstajemy o piątej, żeby bladym świtem ruszyć dalej na południe. Po drodze stajemy na cudnej wysepce Koh Khom. To właściwe dwie malownicze bezludne wysepki pośrodku morza połączone jakby złotą bransoletką-pasmem piaszczystej łachy. Woda jest już krystalicznie czysta i kusi szmaragdowym kolorem. Wysepki toną w słońcu, soczysta zieleń pięknie kontrastuje z kolorem wody. Wszyscy stoją na dziobie i wlepiają gały w obrazek z raju, kiedy nagle przykry zgrzyt i...stoimy na rafie. Chwila nieuwagi i...Huston, we've got the problem. Oceniamy sytuację pod wodą, ustawiamy dwa pontony od rufy, dajemy delikatnie wstecz na trzech silnikach i po bólu. Jak skwitował kapitan: każdy może wejść na rafę, ale nie każdy potrafi z niej zejść.
Dopływamy tam ok.15-ej, kąpiąc się po drodze chyba ze dwa razy. Przed wejściem do słynnej Ton Sai Bay stajemy na bojce w zatoce Ao Yongkasem. To plaża opanowana przez zabawne małpki makaki. Biegają między turystami i upominają się o banany i ananasy. Ale czas nagli: musimy stanąć na noc przed zapadnięciem zmroku. Zatoka
Ton Sai Bay to chyba najpopularniejsze miejsce w tej części
Tajlandii. W całej zatoce pełno różnych łodzi, aż gęsto. Szukamy stacji
benzynowej. Okazuje się nią stary kuter rybacki na środku zatoki.
Poniedziałek, 19.11.
Sławę
zawdzięcza swojemu urokowi i ...Leonardo di Caprio, który tam właśnie
odbił dziewczynę kumplowi w filmie Niebiańska Plaża. Oczywiście w
zatoce nie ma żadnej wolnej bojki, ale tylko do zmroku. Potem turyści
odpływają do hotelików, a my Wtorek, 20.11. Dzień
nurkowania. Moskito Diving przypływa swoja łodzią i wiezie nas na
Loh Samah i Koh Bida. Butla, jacket, płetwy, maska i chlup...jesteśmy w wielkim akwarium. Woda ciepła i czysta. skrzydlice, mureny, węże morskie, żółw, czarny rekin rafowy, papugoryby, najeżki, nadymki, barakudy, fletnice - do wyboru do koloru. Przydało by się tylko, żeby prowadząca nas Sophie miała np. kolorowy parasol w ręku, żeby grupa nie pomieszała się z innymi grupami nurków. Ale strat w ludziach nie było. Po południu kurs dalej na południe na małą grupę trzech wysepek Koh Ha Yai. Nareszcie powiało. Ze trzy godziny, ze trzynaście węzłów - co za przygoda ! Jesteśmy przed zachodem słońca, są dwie bojki, jedna zajęta przez rybaków, ale są tak mili, że ją zwalniają dla nas.
Środa,
21.11.
Czwartek, 22.11.
Agata Pyziak fot. uczestnicy rejsu |
Relacja
Agaty Pyziak z rejsu w Tajlandii 2012
|
dodaj
komentarz -
wpisz się do księgi gości |
inne
rejsy - fotki
|
e-mail
to Talar Sisters
|
powrót
do strony głównej
|
Akademia
Żeglarstwa TALAR SISTERS
www.talar-sisters.pl |