Po kilku
egzotycznych rejsach Korsyka, Chorwacja, Karaiby czy Seszele postanawiamy
tj. Klub Żeglarski "Cudowne Ocalenie"
tym razem popłynąć na rejs niskobudżetowy po Bałtyku. Załoga to sześciu
jawnych członków klubu, kapitanem tym razem będzie Roman, który ma największe
doświadczenia bałtyckie.
W Agencji
Żeglarskiej Skaut ze Szczecina czarterujemy jacht, początkowo miał to
być jacht Elan 33, jeden z kolegów Mirek
tak o tym mówi:
"Nie mogę się też oprzeć
uwadze, że ten rejs to prawdziwa szkoła przetrwania. Aż trzy noclegi
są na wodzie, w tym dwa na początku pod rząd. Łódka jest umiarkowanie
przestrzenna a jej komfort nie będzie zbytnio wypaczał haseł proletariatu
o nikczemności życia w luksusie. Bolesna może być sprawa alkoholu. Ciągłe
pływanie i szybko następujące po sobie wachty, na których do dobrego
tonu należy przynajmniej odróżnianie nocy od dnia, spowodować mogą trudności
ze spożyciem zapasów. Jedynym ratunkiem wydają się tu być dwa dni na
Bornholmie. Konieczne jest więc wprowadzenie zasad przyspieszających
spożycie trunków. Oczywiście zniesienie obowiązkowych toastów nie wchodzi
w grę, dlatego poddaję pod rozwagę propozycję zniesienia zagrychy. Pozwoliłoby
to na picie w sposób ciągły, przerywany jedynie toastami, w czasie których
można dla zaoszczędzenia czasu korzystać z toalety (najlepiej bez opuszczania
swojego miejsca). Jest co prawda szansa, że zła pogoda zatrzyma nas
w ogóle na Dąbiu, ale tym bym się nie łudził bo pogody nigdy nie można
być pewnym.
Dużą atrakcją wynikającą z przepełnienia
łódki może być też bukiet zapachów w messie i kabinach. Pomyślcie tylko:
jak w miłą woń nie dosuszonej odzieży wgryzą się resztki przedwczorajszego
obiadu pływające w zęzie i połączą z subtelnym potem do czysta wypucowanych
przed tygodniem ciał. Do tego dojdzie orzeźwiający oddech wczorajszą
żubrówką przegryzaną czosnkiem, pokryty, niczym delikatną mgłą,
zapachem przypalonej cebuli na nie mytej od wczoraj patelni. I teraz
kiedy wydaje się, że nie wydarzy się już nic bardziej głębokiego,
nic bardziej subtelnego nagle... niespodziewanie ktoś zzuwa gumowce! Oh,
rozmarzyłem się...
Ale wracajmy na ziemię. Można się jeszcze wycofać, ale forsa i tak przepada."
Po tych refleksjach i wizji lokalnej po przyjeździe do mariny na dogodnych
warunkach, zamieniamy Elana na wspaniały Jacht Jeanneau
Sun Odyssey 39i
Dzien.
Zero 20.06 sobota
Po przejęciu jachtu, pakujemy szpeje i o godz. 1900
wypływamy ze Szczecina Dąbie, płyniemy na silniku przez Jezioro Dąbie,
Zalew Szczeciński, Kanał Piastowski i o godz. 0130 cumujemy w Świnoujściu
w marinie w Kanale Północnym.
Dzień pierwszy 21.06 Niedziela
Rano o godz. 0800 po głosowaniu w budynku kapitanatu
przy Wybrzeżu Władysława IV wypływamy na Bałtyk w kierunku wyspy Bornholm
Pogoda początkowo nie najlepsza, mimo to członkowie
klubu stwierdzają z pewnym zdziwieniem, że fale nie są duże i worki
na chorobę morska okazują się być zbędne.
Żeglujemy zgodnie z grafikiem wacht, trochę na żaglach,
trochę na silniku, rozpoczynamy próbę połowu dorodnego dorsza na wędkę,
jak się później okazało, bezskutecznie moczyliśmy wędzisko.
Po północy
przybijamy do Nexo na Bornholmie.
Dzień drugi 21.06 Poniedziałek
Po śniadanku wypływamy
do Christianio Perły Bałtyku,
składającej się z trzech
małych wysp: Frederiksø,
Christiansø oraz Græsholm
zamieszkałe - przez około 110 osób.
Græsholm
jest rezerwatem przyrodniczym, gromadzącym wiele rzadkich gatunków ptaków,
m.in. alki oraz unikatową roślinność.
Po 16 milach żeglowania przy
wspaniałej pogodzie witają nas wyspy spowite mgłą, wiemy że w tej mgle
musza być nasze wyspy, są chwile że cos
widać. Po omacku wpływamy do bajkowo uroczego, naturalnego portu, cumujemy burtą naprzeciw wędzarni Pani
Ruth.
Każda szanująca się gospodyni
na Christianso miała niegdyś własny przepis na peklowanie śledzia.
Receptury te przekazywane były z pokolenia na pokolenie i to na ich
podstawie przyrządza się dziś śledzie w Ruths
Kryddersild i Christiansild, dwóch
rodzinnych wytwórniach. Receptury są ściśle tajne, a oba warianty śledzia
bardzo się od siebie różnią, choć łączy je najwyższa jakość. Śledź od
Ruths Kryddersild mają cudowny korzenny
aromat, a wszystkie przyprawy stosowane do peklowania śledzia hodowane
są w przydomowym ogródku. Na miejscu można zapoznać się z procesem peklowania
śledzi, a także je kupić.
Wychodzimy na wycieczkę po wyspach, nie sposób jest
opisać w paru słowach wyjątkowego piękna wysepek.
Po południu wypływamy z
powrotem na Bornholm. Przy pięknej pogodzie te dwadzieścia kilka mil
upływa błyskawicznie. Słońce, wiatr, turkusowe morze wokół. Wieczorem
cumujemy w malutkim porcie w Hammerhavnen,
u nabrzeża (zatoka piaszczysta) z racji swojego położenia zawsze odgrywała
dużą rolę w historii Bornholmu. Świadczyć o tym mogą znalezione groby
z epoki żelaza, pozostałości średniowiecznych budowli, czy też resztki
pali stanowiących konstrukcję średniowiecznego podnóża ruin zamku Hahammershus.
Bezpośrednia bliskość zamku stanowiła doskonały impuls do rozwoju naturalnej
zatoki jako portu. Po upadku warowni również znaczenie portu malało
aż do lat 90 XIX wieku, kiedy to Granitverk
wybudował port do obsługi eksportu kamienia wydobywanego na Hammerem.
Wieczór spędzamy w miłej
atmosferze toastów za Cudowne Ocalenie i oglądając w super jakości mecze
mistrzostw Świata.
Dzień trzeci 22.06 wtorek
Rano po śniadaniu wycieczka do ruin zamku Hammerhaus. W południe odpływamy na południe do portu Hasle. Pogoda piękna, jemy obiad na morzu, na pokładzie, gulasz z ryżem i popijamy winem lub czymś mocniejszym.
Wieczorem cumujemy w porcie w Hasle.
Wieczór spędzamy podobnie, wśród toastów za Cudowne Ocalenie.
Dzień czwarty 23.06 środa
Pytanie pierwsze:
Hameren
to najdalej na północ wysunięta część Bornholmu. W 1895 roku zbudowano
tam nową latarnię Hammerode Fyr,
ponieważ stara latarnia Hammer Fyr była
a)
za niska i zasłaniały ją wrzosowiska jakie wyrosły na skałach
b)
za wysoka i zasłaniały ją chmury
c)
podmyta przez sztormy
d)
rozebrana przez tubylców żyjących z towarów z rozbitych okrętów
Pytanie drugie:
Przez lata Bornholm słynął
z produkcji zegarów. Mieszkańcy posiedli tajniki ich produkcji za sprawą
a)
szwajcarskiej rodziny, która się tu osiedliła
b)
cara Piotra I, który zegarami zapłacił za wyjawienie technologii budowy
okrętów
c)
rabunku zegarów podczas wypadu na wybrzeże Szwecji
d)
przechwyceniu zegarów ze statku rozbitego podczas burzy u brzegów wyspy
Po śniadaniu wychodzimy
do miasteczka w poszukiwaniu wypożyczalni rowerów, okazuje się że nie
ma jej pod podanym adresem w przewodniku. W odległości 2 km od portu namierzamy wypożyczalnie
i sześciu wspaniałych żeglarzy rozpoczyna rowerowa wędrówkę po wyspie.
Po zjedzeniu wspaniałego
śledzia wędzonego z żółtkiem i rzodkiewką, popijanym dużym piwem, wyruszamy
dookoła północnego cypla Wyspy. Za
miastem ścieżka wiedzie wzdłuż malowniczego wybrzeża do maleńkich miejscowości
Helligpeder i Teglkås. Dalej trasa prowadzi w kierunku Vang. Po drodze odwiedzamy Jons
Kapel (Kaplica Jona) - jest to 20 metrowej wysokości skała, z której
- jak głosi legenda - mnich Jon próbował niewiernych Bornholmczyków
nawracać na chrześcijaństwo. Na rozwidleniu dróg nieopatrznie wybieramy
zamiast ścieżki rowerowej, trudną drogę pieszą i po chwili niesiemy
rowery na plecach prawie jak nasza Maja
Włoszczowska, ku zdziwieniu mijanych turystów. Ponieważ droga staje
się coraz trudniejsza, zawracamy. Jedziemy zobaczyć latarnię morską
Hammer Fyr i dalej do Sendvig
i Allinge.
Tutaj w porcie operator
filmowy miał przykre zdarzenie. Filmując zjazd od portu malowniczą,
brukowaną uliczką, trzymając jedną ręką kierownice roweru
a drugą kamerę, nagle się wypi... na bruk
z rowem, kamerą i aparatem fotograficznym, używając jednocześnie brzydkich
słów. Na szczęście z kamerą nic poważnego nie stało się.
Wracamy przez Olskier
i Rutskier do Hasle
, oddajemy rowery a wieczorem wznosimy toasty za Cudowne Ocalenie oglądając
kolejny mecz.
Dzień piąty 24.06 czwartek
Po śniadaniu pięciu żeglarzy wychodzi na przystanek
autobusowy celem dalszego zwiedzania wyspy w części środkowej, natomiast
jeden z żeglarzy pozostaje na jachcie, kupuje od miejscowych rybaków
za 50 koron dwa trzy- kilogramowe dorsze i robi smaczny obiad
Po południu ok. godz. 1800 wypływamy z portu w Hasle
w kierunku Świnoujścia. Żegluga wspaniała, przed nami 75 mil do przepłynięcia, wachtujemy zgodnie z grafikiem. Noc wita nas łagodną, rozkołysaną
poświatą księżyca, wokoło tylko morze, jak dawni zdobywcy żeglujemy
wpatrzeni w gwiazdy.
Dzień szósty 26. 06 piątek
Dość mocno wieje. Rano cumujemy
w Trzebieży. Spotykamy jacht Jurand, na którym
większość żeglarzy odbywała swoje pierwsze rejsy po Bałtyku. Pijemy
piwko w knajpce koło portu.
Po dwóch godzinach odpływamy
i przez Zalew Szczeciński jezioro Dąbie kończymy rejs w Szczecinie.
Po drodze cumujemy przy Betoniaku.
|